Sklejanie modeli jest jednym z tych zajęć, które pochłaniają bez reszty osoby w każdym przedziale wiekowym. Na polskim rynku w 1957 roku zadebiutował pierwszy numer „Małego Modelarza”. Starsi pasjonaci pamiętają ten kultowy magazyn, w którym można było znaleźć papierowe miniatury do samodzielnego klejenia. Obecnie mnogość asortymentu może przyprawić o ból głowy, zarówno dzieci jak i dorosłych.
W dobie drogich elektronicznych gadżetów, które bez reszty potrafią owładnąć młodzież, ciężko zaproponować jakąś sensowną alternatywę. Można by było się zastanowić, czy warto by było zaszczepić w nich miłość do tworzenia własnego zminiaturyzowanego świata w postaci makiet? Jeszcze w latach 90-tych można było zaprowadzić dziecko do Składnicy Harcerskiej, żeby pokazać małe wersje rzeczywistych domów, czołgów, pociągów, samochodów i liczne gotowe modele samolotów. Oczywiście stworzenie szczegółowo odwzorowanego świata pochłania nie tylko dużo czasu, ale i środków finansowych. Nie od razu Rzym zbudowano, dlatego nic nie stoi na przeszkodzie, aby zacząć od tańszych, pojedynczych egzemplarzy.
W świecie, w którym czas jest bezcenny, każda czynność powinna przynosić jakieś wymierne korzyści. Modelarstwo od najmłodszych lat uczy cierpliwości, skupienia, rzetelności, kreatywności i zmysłu przestrzennego planowania. Wielu inżynierów i pilotów swoją pasję zaczynało od budowania plastikowych odpowiedników maszyn, które projektują i pilotują w życiu dorosłym.